.post img {max-width:80% !important}

sobota, 30 marca 2013

Zainspiruj się orientem - Indie

Wiem, że projekt skończył się jakiś czas temu, ale chciałabym go dokończyć zanim zabiorę się za następny, zwłaszcza, że zostały mi tylko dwa państwa :)




Hinduski makijaż


Indyjskie kobiety przywiązują ogromną wagę do starannie wykonanego, tradycyjnego makijażu. Charakteryzuje się on mocną, zdecydowaną kolorystyką i współgra z orientalną urodą Hindusek. Do jego wykonania mieszkanki Indii wykorzystują naturalne hinduskie kosmetyki.
Makijaż indyjski stanowi obowiązkowe dopełnienie orientalnego stroju i uzupełnia egzotyczną biżuterię.
Podczas wykonywania tradycyjnego makijażu,szczególnie zwraca się uwagę na odpowiednią oprawę oczu. Powieki pokrywa się błyszczącymi cieniami w ciepłych barwach złota, brązu, miedzi (w Indiach kobiety oczywiście nie używają cieni do powiek, stosują naturalne barwniki). Ważne, aby powieka pokryta była kolorem aż pod sam łuk brwiowy. Następnie oczy obrysowuje się czarnym eyelinerem lub – w przypadku mieszkanek Indii – kholem. Khol to kosmetyk w formie proszku, który znajduje się w drewnianym pojemniczku z patyczkiem. Jego zaletą jest to, że oprócz zdobienia oka ma on także właściwości wpływające na wybielanie białek ocznych. To tradycyjny kosmetyk używany przez Hinduski do czernienia powiek lub obrysowania oka.
Kolejnym ważnym elementem orientalnego makijażu są czarne, gęste rzęsy i wyraźnie zaznaczone brwi. Kobiety pochodzące z Indii z natury mają ciemną, piękną oprawę oczu, którą dodatkowo uzupełniają czasem barwieniem brwi i rzęs za pomocą henny. Europejki mogą po prostu bardzo dokładnie wytuszować rzęsy wydłużającym i pogrubiającym tuszem, a brwi zaznaczyć kredką lub przyprószyć je ciemnym cieniem do powiek.
Dopełnieniem makijażu są krwistoczerwone usta.
Bardzo charakterystycznym elementem makijażu indyjskiego jest wykonywanie zdobień na ciele za pomocą henny. Jest to głównie rytuał związany z zaślubinami. Wierzy się, że henna na dłoniach hinduskiej panny młodej chroni ją przed złym wzrokiem zawistnych panien. Malunki te traktowane są jako znak błogosławieństwa, który osobie wytatuowanej przynosi zdrowie i szczęście, oraz który chroni od złych mocy.
Wzory indyjskie malowane są głównie na podstawie motywów roślinnych. Pnącza roślinne i kwiaty posplatane są w misterne, skomplikowane wzory. [Informacje pochodzą ze strony http://www.shiva.com.pl/hinduski-makijaz/]


Inspiracją do mojego makijażu było to zdjęcie:
www.makeup-makijaz.pl







piątek, 29 marca 2013

Antyperspirant w sztyfcie Lady Speed Stick

Dziś recenzja antyperspirantu, którego używałam przez ostatnie kilka miesięcy. Nareszcie się skończył. Kupiłam go jeszcze w Rumunii. Zwykle używałam antyperspirantów w spray'u, ale postanowiłam wypróbować taki w sztyfcie, zobaczyć jak się u mnie (nie)sprawdzi.



Cechy produktu:
Konsystencja to kremowy sztyft. Nie jest zbyt twardy, dobrze się go nakłada. Kolor biały. Zapach ładny, bardzo świeży. Opakowanie poręczne, pokrętło się nie zacina, wytrzymałe. Waga produktu ok. 45 g.




Co pisze producent:
Dezodorant antyperspiracyjny Lady Speed Stick Invisible zapewnia 24h ochrony przed poceniem i nieprzyjemnym zapachem. Staje się bezbarwny po nałożeniu, dzięki czemu nie pozostawia białych śladów.


Recenzja:
Plusem jest wygodne i lekkie opakowanie produktu. I w sumie to tyle, bo antyperspirant okazał się totalnym bublem :( 
Zapach jest bardzo ładny, świeży, ale również bardzo, bardzo mocny - wszystkie bluzki nim przesiąkają i gryzie się z perfumami. Przynajmniej nieprzyjemny zapach nie ma szans się przebić ;)
Przed poceniem chroni może przez kilka godzin, ale na pewno nie przez cały dzień, a co dopiero mówić o 24h. 
A w ogóle o tym, że jest niewidoczny to możemy sobie pomarzyć. Niestety antyperspirant pozostawia na skórze białe ślady. W dodatku w miarę upływu czasu roluje się i tworzy nieestetyczne białe grudki pod pachami - okropne. Zostawia też białe ślady na czarnych ubraniach. Na szczęście nie zauważyłam, żeby jakoś odbarwiał mi ciuchy.
Na pewno nie kupię już sztyftu tej firmy. Kusi mnie jednak wypróbowanie żelowej wersji - używała któraś??


Dostępność/Cena:
drogerie Rossmann, Natura itp./ok. 10 zł


Ocena:
1/6



środa, 27 marca 2013

Projekt Książka




Jak tylko zobaczyłam ten projekt wiedziałam, że muszę się zgłosić :) No bo czy może być coś piękniejszego niż połączenie książki i lakierów do paznokci :D

Projekt organizowany jest przez Czytam, bo lubię, Pannę Marchewkę oraz Blog Polskich Lakieromaniaczek.

Polega on na stworzeniu manicure na podstawie wybranej książki z zakresu tematycznego podanego na obrazku.

Już się nie mogę doczekać tworzenia i oglądania prac innych osób :)

A jak Wam się podoba ten pomysł??




P.S. Ostatnio jest mnie mniej na blogu, bo mam problemy z internetem - wrzucenie jakiejś foty graniczy z cudem :/ Mam nadzieję, że przed świętami właściciel coś z tym zrobi.


sobota, 23 marca 2013

Przywołujemy wiosnę + Lakier do paznokci, she


Bardzo spodobał mi się pomysł jamapi, więc postanowiłam wziąć udział w akcji :)

Zmalowałam dzisiaj kwiatkowe mani :)



Kwiatki zostały zrobione lakierami teksturowymi Barry M.


Troszkę za bardzo rozjaśniłam to zdjęcie ;)


Lakier o nr 310 ma piękny zielony odcień. 
Pędzelek jest średni - trochę wąski i kiepski do nakładania lakieru. Lakier ma dość rzadką konsystencję, więc trzeba uważać przy malowaniu. Do pełnego krycia potrzebujemy aż trzech warstw, ale za to lakier schnie w ekspresowym tempie. Nic nie odbija się nie jego powierzchni.
Ogólnie bardzo mi się podoba i na pewno będzie często gościł na moich paznokciach.
W buteleczce jest 10 ml lakieru za ok. 10 zł.




piątek, 22 marca 2013

Asystentura Comeniusa + pierwsze wrażenia z pobytu

Jak już pisałam jestem obecnie w Irlandii Płn. na Asystenturze Comeniusa. Już minęło 6 tygodni! Kilka osób pytało się o co chodzi z tym programem, więc w końcu zebrałam się i piszę posta:)


http://www.zsbmielec.pl

Comenius, podobnie jak Erasmus, jest programem unijnym. Asystentura jest jednym z projektów tego programu. Akcja skierowana jest do przyszłych nauczycieli i umożliwia zdobycie pierwszych doświadczeń pedagogicznych w europejskich szkołach. Więc, niestety nie może wyjechać każdy. Podczas ostatniego naboru złożonych zostało ok. 260 wniosków, a tylko 89 osób dostało dofinansowanie.

Strona programu: www.comenius.org.pl

Hmm... Może zacznę od początku.
Pierwsze co musimy zrobić to złożyć wniosek, w którym jest kilka ważnych pytań, np. co asystentura wniesie do Twojego doświadczenia, co Ty  wniesiesz do szkoły, w której będziesz ją odbywał itp. Trochę trzeba się do tego przyłożyć, poświęcić na to dzień lub dwa i, co najważniejsze, nie robić tego na ostatnią chwilę ;) Wiem coś o tym, bo zabrałam się 3 dni przed deadlinem, jak przyszło do drukowania wniosku gdzieś w środku nocy to zabrakło tuszu w drukarce, a na drugi dzień ostateczny termin do wysłania, a ja rano wyjeżdżałam do Bratysławy ;) Trochę stresu było, ale się udało!
Do wniosku mamy dołączoną instrukcję jak go wypełnić, pomocne podpunkty do pytań otwartych, więc ni jest tak źle. Potem wysyłam go online oraz tradycyjną pocztą w 3 egzemplarzach do końca stycznia każdego roku.

Na decyzję, czy wniosek przeszedł, czeka się do kwietnia. A potem ogromna radość po otworzeniu emaila :D
Wtedy nadchodzi czas na konsultacje międzyagencyjne, czyli znowu czekanie gdzieś do drugiej połowy maja. W tym czasie Narodowa Agencja szuka szkoły, która dopasuje się do Twoich preferencji (we wniosku podajesz kilka krajów do których chciałbyś wyjechać oraz przedmioty jakich chciałbyś uczyć).
Zdarza się, że takiej szkoły nie znajdą, więc nici z wyjazdu :(

Ale mi na szczęście szkołę znaleźli :D W czerwcu podpisałam umowę. Na wakacjach skontaktowała się ze mną opiekunka ze szkoły goszczącej i przez kilka m-cy wymieniałyśmy emaile. 

Pod koniec wakacji podpisałam umowę finansową, grant otrzymałam już w listopadzie na konto. Muszę przyznać, że grant jest o wiele wyższy niż na Erasmusie, więc spokojnie starcza na podstawowe potrzeby.

Potem już tylko przyszło kupić bilet, spakować się i w drogę :D



Moje pierwsze wrażenia były i są bardzo pozytywne. Niezmiernie się cieszę, że tutaj przyjechałam. A praca w szkole daje mi dużo satysfakcji, codziennie uczę się czegoś nowego i powoli krystalizuje mi się co dokładnie chcę robić w przyszłości.

Rzeczą, która najbardziej zaskoczyła mnie po przyjeździe do Irlandii Płn. były... krany! Nie mam pojęcia kto takie cudo wymyślił :/


Najgorsze, że przy wannie jest tak samo:/ 
Dobrze, że prysznic jest dość normalny, chociaż uruchamia się go sznureczkiem, czego na początku nie mogłam wyczaić ;)

Co się tyczy domu to czytałam też historie o oknach otwieranych na zewnątrz, ale to mnie nie dotyczy, bo mam okno dachowe.

Drugą może nie tyle zaskakującą, ale trochę dla mnie interesującą jest dziękowanie za wszystko po kilka razy. Ja wolę raz, a dobrze ;)

Bardzo dużo inności jest w szkole, ale to zasługuje na osobną notkę :) Bo w sumie jeszcze o wszystko się nie wypytałam.


A w tym domku mieszkam :D



Jeśli macie jakieś pytania odnośnie Asystentury Comeniusa lub mojego pobytu w Irlandii Płn. - piszcie!! odpowiem w miarę możliwości :)


czwartek, 21 marca 2013

Maseczka hialuronowa, Exclusive Cosmetics

Maseczkę dostałam już jakiś czas temu do testów i w końcu zebrałam się i ją użyłam ;)


Cechy produktu:
Maseczka jest w formie płatka fizelinowego mocno nasączonego tymi wszystkimi różnościami. Płatek mamy jeden, zamknięty w foliowym opakowaniu.



 Skład:


Co pisze producent/Sposób użycia:


Recenzja:
Wprawdzie maseczka przeznaczona jest do cery dojrzałej, ale ma tak świetny skład, że musiałam ją wypróbować.
Maseczka jest bardzo łatwa w obsłudze - wystarczy nałożyć płatek na twarz i wygładzić, żadnego babrania. Płatek jest bardzo mocno nasączony, konsystencja maseczki jest bardziej żelowa, więc nic nam z twarzy nie kapie ;) Płatek ładnie przylega do skóry nie przesuwa się i nie spada. Po zdjęciu płatka z twarzy pozostałość maseczki wmasowujemy w skórę - zero mycia wodą.
Liczyłam na silną dawkę nawilżenia i nie zawiodłam się! Skóra po użyciu była mocno nawilżona, jędrna i bardzo gładka w dotyku. Efekt bardzo fajny - jeśli ktoś potrzebuje dawki nawilżenia to polecam!
Tej maseczki pewnie nie kupię, bo aż tak dojrzała nie jestem ;) ale chciałabym wypróbować jeszcze inne maseczki tej firmy, bo skład i działanie tej są bardzo zachęcające.


Dostępność/Cena:
strona producenta, Drogerie Natura/8,99 zł


Ocena:
5/6





poniedziałek, 18 marca 2013

Odżywka z aloesem i hibiskusem, Alverde

Dziś pora na recenzję Odżywki do włosów suchych i zniszczonych z aloesem i hibiskusem marki Alverde.




Cechy produktu:
Konsystencja odżywki jest bardzo gęsta, przypomina masło do ciała. Kolor biały. Zapach jest bardzo chemiczny, mało przyjemny i mi dość przeszkadzał. Opakowanie to biała, plastikowa butelka o pojemności 250 ml. Zamykana na zatrzask.



Skład:


Co pisze producent:
Odżywka pielęgnuje i regeneruje naturalnymi sposobami zniszczoną powierzchnię włosów, nie obciążając ich przy tym . Długotrwale nawilża włosy. Roślinne składniki wzmacniają włosy, powodują, że są piękne, sprężyste i elastyczne.


Recenzja:
Odżywka jest bardzo gęsta, dobrze się ją nakłada i nie trzeba używać jej dużo na raz. Zapach jak dla mnie jest okropny - bardzo chemiczny. No chociaż jak trzeba to da się wytrzymać. Na włosach słabo się utrzymuje. Odżywka jest dość wydajna.
Po użyciu włosy są nawilżone i miękkie w dotyku, łatwo się rozczesują. Odżywkę trzeba spłukać zaraz po nałożeniu, bo jeśli ją przetrzymamy to obciąży włosy.
Produkt jest ciężko dostępny, ale warto go wypróbować.
Działa podobnie do odżywki z Alterry, więc ja tej już nie kupię, zwłaszcza, że zapach jest taki sobie.


Dostępność/Cena:
DM, sklepy internetowe/ok. 10 zł


Ocena:
4/6




sobota, 16 marca 2013

Wielki konkurs u Smyka!



Zapraszam Was serdecznie na konkurs u SmykuSmyka.
Konkurs organizowany jest z okazji pierwszej rocznicy istnienia bloga.

Wystarczy spełnić kilka warunków, odpowiedzieć na kilka pytań ;), a nagrody mogą być Wasze.


Peeling enzymatyczny, Perfecta

Skuszona świetnym działaniem peelingu drobnoziarnistego z Perfecty postanowiłam kupić i wypróbować peeling enzymatyczny. Był to mój pierwszy peeling takiego typu i ... ostatni. Dobrze, że kupiłam tylko saszetkę, a nie pełnowymiarowy produkt.




Cechy produktu:
Konsystencja kremu, bez drobinek, koloru białego. Zapach chemiczny, niedrażniący, delikatny. Opakowanie to saszetka o pojemności 10 ml. Dość poręczna, łatwo się ją otwiera.



Sposób użycia:


 Skład:


 Co pisze producent:


Recenzja:
Konsystencja w porządku, zapach też ok. Bardzo zdziwił mnie sposób użycia - nie bardzo mi podszedł, bo po zastosowaniu peelingu lubię nałożyć maseczkę, a rano nie miałam jak albo mi się już nie chciało ;) Peeling jest dość wydajny - to małe opakowanie starczyło mi na jakieś 5 razy. Resztkę peelingu zamykałam za pomocą plastikowego spinacza i nic nie wyschło.
Niestety peeling nie poradził sobie z usunięciem martwych komórek, nie rozprawił się też z niedoskonałościami. Wygładzał też tak sobie - niby skóra była miła i gładka, ale jednak to nie to. Trochę odżywiał, ale niestety ani nie łagodził, ani nie nawilżał. Stosowałam go po kąpieli, skóra twarzy była ściągnięta, ale peeling nawet z tym sobie nie poradził.
Kolejnym minusem jest zapychanie porów - jak użyłam go przez dwa dni z rzędu to później miałam problem z wypryskami.
Peeling bardzo mnie zawiódł. Jednak najbardziej pasują mi kremy złuszczające i tych będę się trzymać. Tego peelingu enzymatycznego już nie kupię.


Dostępność/Cena:
drogerie, sklepy internetowe/ok. 1-2zł


Ocena:
 1/6



piątek, 15 marca 2013

Krem czosnkowy, Synesis

W końcu weekend :D W Irlandii Płn. ze względu na święto mam wolne dziś i w poniedziałek :)
Mam nadzieję, że nie będzie padało i wybiorę się na paradę. Nie mogę się już wymówić zmęczeniem i w końcu po dwóch dniach nowy post ;)

Dziś recenzja kremiku, który dostałam do testów od marki Synesis. Nie dostałam pełnowymiarowego produktu, ale odlewkę ok. 15 ml. Muszę powiedzieć, że krem bardzo pozytywnie mnie zaskoczył :)



Cechy produktu:
Konsystencja kremu jest bardzo lekka i delikatna. Krem w kolorze białym. Zapach ma niby być czosnkowy, ale mi przypomina sproszkowany budyń ;) Opakowanie - ja dostałam krem w małym szklanym słoiczku z plastikową nakrętką, ale pełnowymiarowe opakowanie jest inne.




Skład:
Aqua, Glycerin, Olea Europaea Fruit Oil, Allium Sativum Bulb Extract, Dicaprylyl Ether, Squalane, Cetearyl Alcohol, Butyrospermum Parkii Butter, Hydrogenated Vegetable Glycerides, Potassium Cetyl Phosphate, Cera Alba, Xanthan Gum, p-Anisic Acid, Capryly Glycol, Hydrogenated Palm Glycerides, Tocopherol, Helianthus Annuus Seed Oil, Dimethicone, Ammonium Acryloyldimethyltaurate/VP Copolymer, Alcohol, Phospholipids, Escin, Fucoidan, Caffeine, Potassium Phosphate, Citric Acid.




Co pisze producent:
Absolutna nowość na polskim rynku - istny koktajl antyseptyczny i uszczelniający naczynia.
Ekstrakt z czosnku działa łagodząco, antyseptycznie i przeciwzapalnie. 
Dodaliśmy do receptury escynę i kofeinę – one wspaniale poprawiają mikrokrążenie, zmniejszają kruchość naczyń krwionośnych – naczynia wreszcie stają się elastyczne.
Jest w nim klasyczna witamina E, olejek z oliwek, doskonałe masło carite i inne składniki. Ich połączenie działa widocznie dobroczynnie na stan i wygląd skóry.
Zawiera wyciąg z polskiego eko czosnku.
Apetyczny zapach czosnku znika z twarzy po około 30 sekundach.
Krem zawiera aż 11 aktywnych składników:oliwa z oliwek, ekstrakt z czosnku, squalane, masło shea, witamina E, olej z pestek słonecznika, fosfolipidy, escyna, fucoidan, kofeina, wosk pszczeli.


Recenzja:
Krem świetnie się rozprowadza i bardzo szybko wchłania nie zostawiając tłustej warstwy. Zapach delikatny,  znika zaraz jak krem się wchłonie, czyli praktycznie wyczuwalny tylko podczas nakładania. Krem jest bardzo wydajny, odlewka wystarczyła mi na miesiąc codziennego używania. Na początku myślałam, że po dwóch tygodniach sięgnę dna. Krem nadaje się pod makijaż.
Bardzo przyjemny skład.
Co do działania to krem pozytywnie mnie zaskoczył. Skórę mam nawilżoną i wygładzoną, bardzo delikatną w dotyku. Cera nabrała ładnego kolorytu i jest delikatnie rozjaśniona. Zniknęło też większość niedoskonałości, a nowe prawie w ogóle się nie pojawiają. Nie mam problemu z naczynkami, więc w tej kwestii się nie wypowiem.
Jak dla mnie jedynym minusem jest cena tego kremu, ale jak kiedyś będzie w promocji lub dostanę jakiś rabat chciałabym go kupić.


Dostępność/Cena:
strona producenta/120 zł za 50 ml


Ocena:
5/6







P.S. Na stronie firmy możemy skorzystać z imieninowego rabatu -25%. Jednak na razie same rzadkie imiona się pojawiają ;)

P.S.2 Zmykam się szykować na lunch z osobami z mojej szkoły. Nawet sobie włosy wczoraj zakręciłam ;)


wtorek, 12 marca 2013

Akcja: Rewitalizacja dłoni i stóp

Niedługo wiosna, potem lato, więc zrzucimy zimowe ubrania i buty, odsłonimy więcej ciałka ;)
Ostatnio zaniedbałam się w kremowaniu dłoni i stóp, wprawdzie nie odbiło się to jakoś bardzo na ich wyglądzie, ale jednak lepiej zapobiegać niż leczyć. No i warto też zacząć wyrabiać sobie nawyk codziennego używania kremów, bo w lecie na pewno się bez nich nie obejdziemy ;)

Dlatego też nowa akcja Maliny spadła mi jak z nieba i od razu postanowiłam, że biorę w niej udział :)



Czas trwania: od 11.marca - 8.kwietnia br, czyli dokładnie miesiąc. 


Celem akcji jest:
- duma z wyglądu swoich dłoni i stóp,
- poprawa kondycji skóry rąk i stóp - 
niech nie zdradzają naszego wieku,
wyrobienie u siebie nawyku regularnego stosowania kosmetyków do rąk i stóp,
- znalezienie odpowiedniego dla Ciebie kosmetyku,
pewność siebie! 


Jakie kosmetyki mam na myśli?
Kremy, balsamy, serum, peelingi i inne kuracje do rąk; kremy, balsamy, peelingi, maski, dezodoranty i preparaty poprawiające kondycję pięt i skóry stóp oraz preparaty do paznokci.


Do zabawy zapraszam:



Pięknie dłonie są wizytówką eleganckiej kobiety, a zadbane stopy mogą stać się afrodyzjakiem...


poniedziałek, 11 marca 2013

Lakier teksturowy, Barry M

Dziś chciałam Wam zaprezentować mój pierwszy lakier Barry M. Jest to lakier z nowej kolekcji Textured Nail Effect, w skład której wchodzą cztery lakiery w pięknych wiosennych kolorach.


www.google.pl

Lakiery wzięły swoje nazwy od brytyjskich ulic.
miętowy Ridley Road,
róż Kingsland Road,
niebieski Atlantic Road,
żółty Station Road.



Ja posiadam dwa kolory. Dziś na paznokciach króluje niebieski :)


Jak tylko zobaczyłam te lakiery na blogach musiałam je mieć :) Skorzystałam z promocji w Superdrug i 2 lakiery kupiłam za 6 funtów, czyli ok. 30 zł.

Lakierem bardzo dobrze się maluje, pędzelek jest ok. Do pełnego krycia potrzebne są dwie warstwy. Schnięcie dość dobre. Na plus, że nie odbije się na nim pościel itp. ;) Po wyschnięciu paznokcie są matowe z chropowatym wykończeniem, które trochę przypomina tynk. Chropowatość ta w ogóle nie przeszkadza w codziennym funkcjonowaniu.

edit. Lakier miałam na paznokciach tydzień!! Po 4-5 dniach zaczęły bardzo delikatnie ścierać się końcówki i odrobinkę się przybrudził, ale i tak wyglądał bardzo efektownie :)
Zmywa się trochę trudniej niż normalny lakier, ale nie jest źle.

Efekt ten bardzo mi się podoba i mam nadzieję, że stanie się tak popularny jak graffiti nails i powstanie kilka nowych kolorków :)

Lakier jest bez bazy i top coatu. Paznokcie malowane wczoraj, więc na temat trwałości i zmywania zrobię dopiskę.





niedziela, 10 marca 2013

Świece zapachowe - recenzja

Dziś recenzja kolejnych świec zapachowych. Będzie mowa o dwóch - lepszej i gorszej ;) Obie kupione w sklepie SPAR.


Pierwsza to świeca StarLytes o zapachu cynamonu. Kosztowała ok. 20 zł.

Świeca zamknięta w dużym szklanym słoju. Kolor wosku to czerwony. Świeca o wadze ok. 510 g powinna palić się ok. 80h.
Paliła  się bardzo długo, miałam ją ok. 1,5 tygodnia - używałam codziennie po kilka godzin.


Świeca ma śliczny, cynamonowy zapach. Bardzo mocny i intensywny.  Bardzo przyjemny.


Świeca paliła się bardzo równo. Knot jest bardzo porządny. Świeca wypaliła się do samego końca, jedynie na dnie została odrobina wosku.
Dużym plusem jest szklane wieczko, które ułatwiało gaszenie świecy. Teraz służy mi jako podstawka pod samplery YC :)



Zapach: 5/6
Intensywność: 5/6
Wygląd: 4/6



Kolejna świeczka o zapachu truskawkowego ciasta firmy Granny Robinson's Candle Bakery. Kosztowała ok. 8 zł.

Zapach bardzo delikatny, truskawkowy. Niestety w pomieszczeniu mało intensywny, prawie niewyczuwalny. Świeczka o wadze ok. 110g paliła się ok. 20h.


Opakowanie to szklany pojemniczek, który niezbyt mi się podoba. Kolor wosku czerwony.
Świeczka paliła się bardzo nierównomierni i dużo wosku zostało na ściankach i dnie.
Minusem jest również brak wieczka, bo przy zdmuchnięciu knot dość mocno się kopcił.


Zapach: 1/6
Intensywność: 1/6
Wygląd: 2/6

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...